Jest piekny..swiezutki, pachnacy, poprostu cudny..Tak dlugo wyczekiwany moj turecki dowod :) Czesto wyobrazalam sobie ten moment, w ktorym dostane go wreszcie w swoje rece i zawsze myslalam, ze porycze sie ze wzruszenia. Obylo sie bez tego typu ckliwosci. Za to od dzisiejszego poranka, od chwili kiedy zobaczylam swoje zdjecie, imie i nazwisko obok flagi tureckiej, usmiech nie schodzi mi z twarzy :) Moglabym godzinami wpatrywac sie w ten moj kimlik :)
Co to dla mnie oznacza?
- Przede wszystkim, to swietne uczucie moc o sobie powiedziec, ze jestem i Polka i Turczynka. Bardzo przywiazalam sie do tego kraju. Dobrze mi tu. Pomijajac tesknote za najblizszymi w Polsce i w Irlandii oczywiscie. Ale wiem, ze jesli zamieszkamy kiedys w PL, to tam z kolei bedzie mnie skrecac z tesknoty za Turcja.
- Koniec placenia 'haraczu' za kazdy dzien spedzony przeze mnie na tureckiej ziemi ;) Co miesiac okolo 50 lirow, czyli w przyblizeniu okolo 100 zeta
- Mozliwosc legalnego zatrudnienia. Jeszcze nie wiem gdzie, ale mam nadzieje, ze juz niedlugo zaczne pracowac i spelniac sie zawodowo. Nie interesuje mnie bycie tylko 'ev hanımı' (pani domu).
Chce jak najlepiej wykorzystac czas, ktory moge spedzic z moim kroliczkiem, bo wkrotce ulegnie on niestety drastycznemu skroceniu. Mimo to, mam nadzieje, ze calej naszej rodzince wyjdzie to na dobre, bo najprawdopodobniej opieke nad Teo powierzymy jego tureckiej babci i tureckiemu dziadkowi, a przy nich jest niemal tak samo szczesliwy jak przy mamie i tacie. Smiem nawet twierdzic, ze dziadka kocha bardziej niz nas ;)
A oto kilka fotek z dzisiejszego podgladania slimakow. Teo pierwszy raz widzial je z bliska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz