poniedziałek, 21 listopada 2011

Simit :)

 Tak jak obiecalam, przedstawie dzisiaj sposob, w jaki zaopatrujemy sie w tureckie obwarzanki (simity). Emilia ma racje :) (komentarz do poprzedniego posta). Kazdego ranka 'przychodza' do nas same, niesione na glowie 'simitciarzy', czyli mezczyzn, ktorzy je sprzedaja. Natomiast kiedy bylismy u dziadkow Teomana w Bergamie, zauwazylam, ze simit roznosza chlopcy w wieku szkolnym.. Kobiety simitciarki- owszem jest ich mnostwo, ale nigdy nie spotkalam takiej pani wedrujacej, jak juz to siedza one z 'simitowym sklepikiem przewoznym' w poblizu drog, przystankow, i.t.p. Dostarczaniem simitow 'pod nos' potencjalnego konsumenta zajmuje sie wylacznie plec meska, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. W naszym obecnym miejscu zamieszkania, od okolo dziewiatej rano, srednio co godzine, a czasami co pol godziny slychac naprzemienne okrzyki: 'simitci' lub 'taze simit' (swiezy simit) i wystarczy, ze zainteresowani zawolaja simitciarza przez okno, a on przyniesie obwarzance pod same drzwi. W budynkach bez windy pomyslowy narod turecki 'instaluje' zazwyczaj w swoich mieszkaniach 'winde na naped reczny' :) Jest to wiaderko lub koszyk z przywiazanym sznurkiem badz linka o dlugosci pozwalajacej na osiagniecie poziomu parteru, tak aby potencjalny zaladowywacz tam na dole nie musial podskakiwac, zeby cos w tym koszyku umiescic. Bo rzeczywiscie jest tak, ze tego typu 'winda' ma zastosowanie nie tylko podczas dokonywania zakupu simitu, ale takze innych produktow spozywczych pochodzacych z handlu obwoznego, na przyklad butelki mleka od mleczarza z pobliskiej wsi (mleczarza tu nie widzialam, ale czesto kupowalismy w ten sposob mleko, jak bylismy w Bergamie). Simity sprzedawane sa do godzin poludniowych. Nie jest to niestety luksus dla osob mieszkajacych na wsiach czy na obrzezach miasta, bo tam zobaczyc simitciarza pod swoim balkonem, to mniej wiecej tak, jak zobaczyc padajacy snieg w Antalyi- marne szanse. Trzeba sobie isc samemu do piekarni lub do najblizszego sklepu spozywczego.
Na potwierdzenie moich slow zamieszczam kilka zdjec, ktorych z powodu braku dostepu do internetu nie udalo mi sie zamiescic niedlugo po tym jak zostaly pstrykniete.

Sprzedawca simitow
  



yer sofrası


niedziela, 20 listopada 2011

Swieto Ofiary- c.d. oraz podsumowanie

'Generalnie wyporcjowana koza ofiarna' przyniesiona zostala do garazu, znajdujacego sie tuz przy wejsciu do domu pradziadkow. Zawsze podczas pierwszego dnia Swiat Ofiary garaz ten przystosowywany jest do 'wielkiego krojenia miesa' i smazenia go w ognisku rozpalanym w miejscu specjalnie przeznaczonym do tego celu (zdjecie nr 3 i zdjecie nr 4, dwa posty wstecz). Glowne 'kroicielki' to ciocia Bediya oraz moja tesciowa. Tegoroczne swieta byly dla nich laskawsze niz zazwyczaj. Jak dotad co roku musialy uporac sie z pokrojeniem miesa z dwoch koz pradziadkow (kiedys byly to dwie owce, ale nastapila zmiana upodoban kulinarnych), po czym ledwo zywe udawaly sie do polozonego nieopodal domu starszej siostry prababci Teomana, zeby pokroic mieso pochodzace z jej owcy ofiarnej. Staruszka ma ponad 90 lat, mieszka wraz z rownie leciwym mezem w lepiance, a tuz obok w cywilizowanych warunkach mieszka ich syn wraz z rodzina, ktory za przeproszeniem wypial sie na rodzicow i nie przejmuje sie zbytnio ich prymitywnymi warunkami mieszkalnymi, ani tez nie kwapi sie do pomocy im nawet podczas swiat, pomimo tego, ze wszystko co ma to wlasnie im zawdziecza. Tym razem jednak staruszkowie zamowili kompletne wyporcjowanie miesa ich ofiarnej owcy u rzeznika, w zwiazku z czym ciocia B. i moja tesciowa nie padly na twarz z wycienczenia, jak to przewaznie bywalo w pierwyszy dzien swiat. W miare mozliwosci staralam sie pomagac, ale oczywiscie Teoman byl dla mnie wazniejszy niz miecho i nikt nie mial do mnie o to pretensji. Od czasu do czasu pojawiali sie goscie przychodzacy skladac zyczenia swiateczne. W pierwszy dzien to przede wszystkim czlonkowie rodziny, natomiast drugiego dnia, jak co roku, drzwi domu rzadko sie zamykaja, bo pradziadek jeszcze nie tak dawno temu byl soltysem we wsi, w zwiazku z czym liczba osob skladajacych swiateczna wizyte jest calkiem pokazna, zeby nie powiedziec zatrwazajaca ;) Kazdy z przychodzacych czestowany jest talerzem usmazonego miesa, ale nie jest to zwyczaj praktykowany w kazdym rejonie Turcji. Za to wszedzie jest tak (moze raczej 'powninno byc tak') ze okreslona czesc wyporcjowanego zwierzecia trafia do osob potrzebujacych, biednych. Pisze o tym Emilia na blogu, ktory jest moim ulubionym blogiem (zaraz po miniaTurku ;)) i ktory polecam wszystkim tym, ktorzy chca poszerzyc swoja wiedze na temat Turcji oraz tym, ktorzy chca poznac przemyslenia Polki zyjacej w tym kraju znacznie dluzej niz ja. Sa to przemyslenia dotyczace panujacej tu kultury, zwyczajow, mentalnosci mieszkancow, itp.

A teraz moje podsumowanie Swiat Ofiary. Gdyby ktos zapytal mnie z czym mi sie kojarza, to odpowiedz chyba dla wszystkich jest oczywista. miecho, miecho, miecho i jeszcze raz miecho..Po moim pierwszym 'Kurban Bayramı'e w Turcji przez prawie okolo rok czasu mdlilo mnie na sama mysl o baraninie, po tym jak nasi zaprzyjaznieni sasiedzi tutaj w Antalyi, nie wzieli na powaznie wypowiedzianych przeze mnie slow 'dziekuje nie dam rady zjesc kolejnej porcji'..
Poza tym, niestety prawda jest, ze mnostwo zwierzat przeznaczonych na ofiare jest traktowane i zabijane w niehumanitarny sposob. Smutne jest tez to, co pokazuje telewizja podczas tych kilku swiatecznych dni, a mianowicie obfituje w wiadomosci typu: 'pogon za krowa', ktora probujac sie oswobodzic trafia na jezdnie i tam bezradnie 'slalomuje' pomiedzy przejezdzajacymi autami.. Czesto tez pojawiaja sie relacje z wypadkow, do jakich dochodzi w momencie skladania ofiary. I ciezko wspolczuc tym, ktorzy gina na przyklad przygnieceni przez przerazone zwierze..
Przykro mi to stwierdzic, ale jedyna pozytywna rzecz kojarzaca mi sie z tymi swietami to fakt, ze sa one pretekstem do odwiedzenia pradziadkow Teomana. Gdyby nie oni, to moi  tesciowie (tak jak niejedna turecka rodzina) zamowiliby wyporcjowane mieso w markecie, w niewielkiej ilosci, tak dla podtrzymania tradycji, poniewaz oboje za jakimkolwiek rodzajem miesa nie przepadaja. Zaliczaja sie do tych muzulmanow, ktorzy zdecydowanie wola Swieta Ramadanu niz Swieta Ofiary. A ja oczywiscie wole nasza Wielkanoc i Boze Narodzenie :)

Na koniec obiecany przeze mnie przepis na CEMEN, a oprocz tego pasta z AVOKADO- Teo uwielbia chleb posmarowany ta pasta, ale cemenem tez nie pogardzi :) Tak czy owak, avokado zdecydowanie bardziej nadaje sie na skaldnik pozywienia dwulatka niz koncentrat pomidorowy z przyprawami

CEMEN
Sa rozne wersje, niektore z dodatkiem podsmazonego miesa mielonego (ja podaje przepis bezmiesny). Na poczatku wydawalo mi sie to conajmniej dziwne, zeby jesc na sniadanie chleb posmarowany czyms z koncentratem pomidorowym, ale z uplywem czasu przekonalam sie, ze 'cemen' jest calkiem smaczny.(o ile lubi sie czosnek i o ile nie przesadzi sie z przyprawami). Wedlug mnie najlepiej smakuje w towarzystwie jajek ugotowanych na twardo.
Skladniki:
1 lyzka stolowa oleju
1 lyzka stolowa koncentratu pomidorowego
1 lyzeczka (tatlı kasıgı) koncentratu z papryki (biber salcası)- mozna pominac ten skladnik, a w zamian za to zwiekszyc ilosc koncentratu pomidorowego o te 1 lyzeczke
2 lyzki stolowe przetartych pomidorow
okolo pol szklanki oliwy z oliwek
pol lyzeczki (1 cay kasıgı) suszonej miety
pol lyzeczki (1 ck) suszonego tymianku
szczypta mielonego kminku
okolo 5 zabkow czosnku
okolo 8 orzechow wloskich
Wykonanie:
Na oleju podsmazyc koncentraty: pomidorowy i paprykowy, dodac przetarte pomidory, oliwe z oliwek, przyprawy, drobno posiekane lub rozgniecione orzechy oraz bardzo drobno posiekany lub zmiazdzony czosnek. Wszystko dokladnie wymieszac i smazyc przez kilka minut na malym ogniu, mieszajac od czasu do czasu. Jesli uzywamy koncentratu pomidorowego z puszki a nie domowej roboty, to 'cemen' trzeba bedzie dosolic. Smacznego!

Teo wlasnorecznie rozprawil sie z orzechami, ktore dodalam do 'cemenu' :) Za pomoca niewielkiego kamienia pozbawil je lupin, po czym same orzechy probowal rozdrobnic w mozdzierzu. Jednak do tego drugiego zajecia musi jeszcze nabrac troche wprawy, bo orzechy uciekaly mu na prawo i na lewo i niewiele z nich w mozdzierzu zostalo ;)

 PASTA Z AVOKADO:
Ulubione smarowidlo Teomana i moje. Najlepiej smakuje nam z simitem (turecki obwarzanek, ktory nijak ma sie do obwarzanka krakowskiego, a mimo to wcale nie jest taki zly, o ile uda nam sie kupic swiezutkiego, chrupiacego). Natomiast tata dziwi sie co my w tym avokado widzimy, twierdzi, ze nawet po dodaniu przypraw jest 'bezsmakowe'. Kwestia podniebienia :)
Skladniki:
miekkie avokado
odrobina oliwy z oliwek
kilka kropli soku z cytryny
sol do smaku
platki suszonej czerwonej papryki (pul biber)- dodaje tylko dla siebie, bo Teo by sie na mnie pogniewal o to, ze pasta jest za ostra
Wykonanie:
Avokado rozgniesc widelcem, dodac pozostale skladniki, dokladnie wymieszac i gotowe. Smacznego!


Teo najpierw maczal w pascie swojego obwarzanka, po czym zaczal ja jesc lyzeczka


O tym w jaki sposob zaopatrujemy sie w simity, napisze w nastepnym poscie. Metoda dosc ciekawa, w Polsce sie z taka nie spotkalam ;) 


wtorek, 15 listopada 2011

Swieto Ofiary- c.d.

Po sniadaniu swiatecznym byly wzajemne usciski i zyczenia 'Wesolych Swiat', podczas skladania ktorych, caluje sie dlon starszych od siebie osob, po czym przystawia sie ja do czola, na znak szacunku. Teo doskonale opanowal ten turecki zwyczaj oddawania czci starszym osobom (drugie zdjecie w poprzednim poscie) i dzieki temu 'dokarmil' swoja skarbonke, bo za takie pocalowanie dloni w czasie swiat, przewaznie dostaje sie pieniadze badz tez cukierki czy czekoladki. Dzieci zaraz po sniadaniu udaja sie na 'pielgrzymke od drzwi do drzwi' by wlasnie w ten sposob uzbierac troche monet i slodkosci. Na takie swiateczne wedrowki samopas Teo jest jeszcze zdecydowanie za maly, wiec czas po sniadaniu spedzil na wedrowkach po ogrodzie, oprowadzany na przemian przez tate, dziadka, pradziadka i wujka. A w ogrodzie z uwaga przygladal sie krolikom, indykom i...malpie. Tak, nie przejezyczylam sie..dosyc nietypowe zwierze hodowlane ;) Malpe uratowal wujek Mustafa i do dzis troskliwie sie nia opiekuje. Pradziadkowie Teomana tez sie do niej przyzwyczaili, choc nie sa z nia tak zzyci jak wujek. Nadali jej imie Cafer(czyt.Dziafer) w dowod 'sympatii' dla jednego z zieciow, ktorego szczerze nie znosza ;) Troche odeszlam od tematu, ale nie omieszkam wspomniec, ze kiedy zobaczylam zdjecie Cafer'a  zrobione telefonem komorkowym, wygladal na malpe solidnej postury i  nie dowierzalam wtedy jeszcze przyszlemu mezowi, ze rzeczywiscie trzymaja ja na ogrodzie. Przekonalam sie na wlasne oczy, kiedy po raz pierwszy pojechalismy razem do dziadkow na wies..Jakiez bylo moje rozczarowanie, gdy zamiast czegos, co skojarzylo mi sie conajmniej z orangutanem, zobaczylam malego pawiana ;). Wracam do tematu. W ogrodzie na tylach domu koza pradziadkow stala sie ofiara tych swiat. Oczywiscie Teomana trzymalismy z daleka od tego przykrego widoku i na pewno nie zorientowal sie co sie swieci, ale gdyby zostawic go w tym czasie sam na sam z prababcia to niestety pokazalaby mu to zarzynanie kozy od A do Z..Kilkakrotnie proponowala mi wyjscie z dzieckiem na te czesc balkonu, z ktorej cale zdarzenie bylo widac jak na dloni..Lepiej bedzie jesli nie skomentuje..Przypomnialo mi sie jak rok temu, rowniez w pierwszy dzien swiat (spedzalismy je w tym samym miejscu) przybiegl do nas okolo piecioletni syn sasiadow prezentujac dumnie swoj noz i chwalac sie, ze on osobiscie zabija ofiare..Fantazja fantazja, ale wiem, ze ojciec pozwolil mu zostac naocznym swiadkiem tego rytualu.. Rece opadaja..  c.d.n.

     Tym razem zdjecia zrobione podczas mojego pierwszego pobytu na wsi Inay:



Prababcia Teomana ze swoja starsza siostra




sobota, 12 listopada 2011

Nareszcie w domu :)

Oczywiscie na poczatek generalne porzadki w domu, jak to zwykle bywa po dluzszej nieobecnosci. Doprowadzenie mieszkania do stanu, ktory bede mogla zaakceptowac zajmie mi przynajmniej tydzien ;) Teo na szczescie jest zajety odkrywaniem na nowo zabawek, ktore ma w swoim pokoju, dzieki czemu ja moge sie skupic na moich 'pracach domowych'. Nazbieralo sie troche 'materialu' do opisania, to znaczy, miedzy innymi:
-2 sluby i 2 wesela
-wakacje w Dikili,
-drugie urodziny Teomana
-swieta: Ramadan i Kurban Bayramı
Napstrykalam sporo zdjec, na poczatek te najswiezsze, ze Swiat Ofiary (Kurban Bayramı), ktore spedzilismy u pradziadkow na wsi INAY(UŞAK)

Swiateczne sniadanie

Skladanie sobie zyczen swiatecznych

Ja z ciocia Bediya i moja tesciowa kroimy mieso z kozy ofiarnej, a Teo 'pomaga' dziadkowi je smazyc. Prababcia Teomana obserwuje jak postepuja prace ;)
Teo z dziadkiem Sabanem i prababcia Fatma.

Kurban Bayramı to Swieto Ofiary (Swieto Ofiarowania), ktore upamietnia ofiare Abrahama i jego posluszenstwo wobec Boga. Wedlug Koranu (podobnie zreszta jest to opisane w Biblii), Ibrahim (Abraham) mial zlozyc w ofierze Bogu swego syna, jednak Bog widzac, ze Ibrahim jest gotow poswiecic dla niego zycie swego dziecka pozwolil mu zlozyc w ofierze barana zamiast Izmaela (Izaaka).
Muzulmanie skladaja w ofierze owce, barany, kozy, krowy, byki, a nawet wielblady. Zwierze musi byc zabite rytualnie, a mieso oprocz tego, ktore spozyte zostanie na wspolnej uczcie, dzieli sie pomiedzy potrzebujacych i krewnych.
   Swieta Ofiary trwaja cztery dni. Jak juz wspomnialam wyzej, spedzilismy je u pradziadkow, wiec opisze jak wygladaja swieta u nich w domu. Pierwszego dnia o swicie pradziadek udaje sie do meczetu. W tym samym czasie wujek Mustafa, moj tesc i moj maz przewracaja sie w swoich lozkach na drugi bok ;) to znaczy nie praktykuja tego zwyczaju. Ale nie dane jest nikomu pospac w tym dniu ile dusza zapragnie, bo jak tylko dziadek wroci do domu, cala rodzina powinna 'zameldowac sie' przy stole na swiatecznym sniadaniu. Co bylo na naszym stole, widac na pierwszym zdjeciu (wybaczcie, ale przez to, ze nie potrafilam wstawic obroconego zdjecia, zainteresowani musza obrocic nieco swe glowy ;)). W sklad  sniadania wchodzila zupa Tarhana (domowej produkcji), wiejski chleb, bialy ser (kozi i krowi), jajka na twardo, oliwki czarne i zielone, pomidory, ogorki, zielona papryka, cemen (czyt.ciemen)- smarowidlo do chleba, ktore uwielbiam (wkrotce podam przepis), oliwa z oliwek z przyprawami oraz pasta sezamowa (tez do smarowania chleba), maslo, dzemy z truskawek i brzoskwini, orzechy wloskie  i w koncu nieodlaczny element tureckiego sniadania czyli szklaneczka cayu (herbaty). Zdjecie zrobilam juz pod koniec sniadania, stad ten 'przeciag' na stole ;)
Dalszy ciag opisu swiat w nastepnym poscie.

P.S.
Witam nowych obserwatorow mojego bloga :)