czwartek, 31 maja 2012

Sposob na niejadka

Roznie bywalo z apetytem u Teomana, ale sytuacja zdecydowanie sie poprawila od kiedy zaczelam stosowac, jak ja to mowie 'podstepna metode', o ktorej przypomniala mi turecka wersja Superniani (Super Dadı). Chodzi o to, ze za kazdy ladnie zjedzony posilek Teo ma szanse wygrac naklejke- motylka, ktorego zaraz po oproznieniu talerza samodzielnie przykleja na kartce, wiszacej na scianie w kuchni, tuz obok stolu. Kartke mozna zrobic samemu, dzielac ja na rubryki i wyszczegolniajac posczegolne dni tygodnia. Ja natomiast wycielam ze starego polskiego kalendarza strone, na ktorej znajduja sie drzewa i laka, czyli idealne srodowisko do umieszczenia w nim motyli. Nie zrobilam podzialu na dni tygodnia, dogadalismy sie z moim lobuzem, ze jak uzbiera pokazana mu przeze mnie ilosc naklejek (pierwszy raz bylo to 20, a teraz juz 30), to jako nagrode otrzyma zabawke, ktora sam sobie wybierze. Jak skoncza nam sie motylki, to przerzucimy sie na inne naklejki, zeby Teomanowi zabawa sie nie znudzila. Jeszcze nie wiem co to bedzie, moze autka, moze warzywa i owoce, a moze usmiechniete buzki- pan Teoman sam wybierze o co chce walczyc ;)

Od kiedy 'akcja motylek' pojawila sie w naszym domu, Teo zaczal zwracac uwage rowniez na to czy rodzice zjadaja wszystko, co maja na swoich talerzach. Jesli nie, to nie omieszka nas poinformowac, ze motylka nie wygralismy ;) Czasami zdarza sie tez, ze powie powaznym tonem: Nie, ja dzisiaj nie wygram motylka. Wy wygrajcie.. ;)

Pierwsza zabawka- nagroda, ktora zdobyl Teo, to pietrowy parking z winda (tak na zachete, zeby go jeszcze lepiej zmotywowac). Kolejna bedzie grajaca ksiazka z postaciami z kreskowki Artur, ktora wypatrzyl podczas zakupow w jednym z marketow i chcial, zeby mu ja kupic. Powiedzialam mu wtedy, ze moze ja wygrac jak uzbiera motylki. Nie bylo zadnych protestow :)


Teo liczy ile motylkow juz przykleil :)





A to Pan Telewizorek :)




środa, 30 maja 2012

ANTALYA- FOTO (cz.4)

Niedlugo znowu sie rozpisze, a poki co kontynuacja zdjec. Te zostaly wypstrykane kilka miesiecy po moim osiedleniu sie tutaj. Pozdrawiam.














poniedziałek, 21 maja 2012

Zupa cebulowa

Juz od dawna za mna chodzila..Jedna z moich ulubionych, mimo to moj maz sie jej nie tknie ;) Kiedy ostatnio (zupelnie przypadkiem) pojawilo sie w domu biale wino, wiedzialam co z nim zrobic :) Zupy tej nie mozna gotowac w pospiechu, bo odpowiedni aromat zawdziecza ona zawartemu w cebuli cukrowi, ktory w czasie smazenia osadza sie w postaci karmelu na dnie garnka, a nastepnie rozpuszcza w zupie. 

Skladniki (dla 4 osob)
lyzka masla
ok.1 kg cebuli, pokrojonej w cienkie polplasterki
3 duze zabki czosnku, drobno posiekane
2 lyzki maki
200 ml bialego wytrawnego wina
ok. 1 litr bulionu drobiowego
4 kromki bagietki
starty zolty ser
sol, pieprz

Wykonanie
  • Rozpuscic maslo w garnku ustawionym na srednim ogniu. Dodac cebule i dusic pod przykryciem okolo 10-12 minut. Nastepnie dodac czosnek, doprawic sola i pieprzem.
  • Zmniejszyc ogien i podsmazyc cebule przez 30-35 minut, bez przykrycia. W miare, jak bedzie coraz bardziej nabierac brazowej barwy, czesciej mieszac. Podczas smazenia nalezy dokladnie mieszac przy dnie.
  • Nastepnie posypac cebule maka i dokladnie wymieszac. Dolac wino i calosc zagotowac. Potem, dokladnie mieszajac, aby polaczyc make, wlac bulion i ponownie calosc zagotowac. Zmniejszyc ogien i gotowac jeszcze okolo 45 minut, od czasu do czasu mieszajac.
  • Na patelni teflonowej rozlozyc kromki bagietki i podpiec z jednej strony. Nastepnie przewrocic, posypac serem zrumieniona strone i podpiec, az ser sie rozpusci (przykrycie patelni pokrywka przyspieszy ten proces)
  • Goraca zupe podawac z grzankami z serem




SMACZNEGO!

sobota, 19 maja 2012

Swieto Mlodziezy i Sportu

W zwiazku z tym, ze dzis 19 maja postanowilam zabrac Teomana do centrum miasta. Niestety nie 'zalapalismy sie' na zadne bayramowe (swiateczne) wystepy, ale i tak spedzilismy razem cudny dzien. Cudny pomimo chwil grozy, spowodowanych chmurzacym sie i grzmiacym od czasu do czasu niebem. Jako przezorna mama jeszcze przed wyjsciem z domu zapoznalam sie z prognozami pogody na dzisiaj i liczylam na to, ze pokryja sie one z prawda. I rzeczywiscie spokojnie zdazylismy wrocic unikajac tego burzyska ktore prawdopodobnie rozpeta sie tu juz wkrotce.   
Jak widac na zalaczonych zdjeciach znow zaroilo sie od flag. A ze Teo uwielbia je liczyc, mozna sobie wyobrazic jaka mial dzisiaj frajde :) Podobaly mu sie tez kaczki, koguty, kroliki i ryby, ktore mogl zobaczyc z bliska w jednym z parkow. Po posileniu sie plackiem gozleme i ayranem (o wlasnoreczne przygotowanie prowiantu oczywiscie postarala sie mamusia) przyszla pora na tureckiego loda-gume. Tego elementu akurat nie mialam w planach ze wzgledu na niewyrazna pogode wlasnie, ale trudno bylo mi odmowic mojemu malemu czlowieczkowi, ktory z tak wielkimi zainteresowaniem obserwowal popisy pana lodziarza. O ile lody, ktorymi oblepione jest specjalne mieszadlo i ktorymi to lodziarze wymachuja na prawo i lewo, nie robia juz na mnie takiego wrazenia jak kiedys, dla Teomana byla to zupelna nowosc. Jednak najwieksza atrakcja dnia byla z pewnoscia przejazdzka tramwajem, ktorym wracalismy do domu (Okazalo sie, ze przystanek tramwajowy jest calkiem blisko miejsca, w ktorym mieszkamy). Przez cala droge Teo powtarzal: Yaşasın tramvay! (Niech zyje tramwaj!)