czwartek, 21 marca 2013

Chwilowo poza domem

Tata na targach w Moskwie, wiec mama (tradycyjnie zaopatrzona w 'lodowa kuwetke' z przepyszna smietankowo-pistacjowa zawartoscia) fru do swojej friend. Oczywiscie nie zapomnialam zabrac ze soba dziecka ;)

 Kiedy zobaczylam jak S. 'opitolila' swojego synka tuz przed naszym pojawieniem sie w ich domu (bo nie chcialo jej sie isc z nim do fryzjera) przypomnialo mi sie niemal identyczne zdarzenie sprzed kilku lat..Teo mial niewiele ponad rok i pierwsza wizyte u fryzjera za soba. Wizyta ta okazalo sie byc niemalym wyzwaniem dla dziadka, ktory z wielka duma (choc nie bez obaw) zaprowadzil wnusia do typowo meskiego zakladu fryzjerskiego. Nie do konca przekonany o tym czy uda mu sie naklonic 'dziedzica' do pozbycia sie nadmiaru czupryny zabral rowniez ze soba swoja corke. Tak na wszelki wypadek, zeby ukochana ciocia w razie czego zalagodzila ewentualny stres gdyby jej bratanek zaczal protestowac. Dziadek, ciocia, a przede wszystkim sam fryzjer, mieli twardy orzech do zgryzienia, bo Teo nie pozwalal sie dotknac 'panu z nozyczkami'. Wlosy zostaly obciete na raty- troche w zakladzie fryzjerskim, troche przed nim (elementem lagodzacym bylo glaskanie kotow i psow, ktore znajdowaly sie na zewnatrz). A i tak maly darl sie w nieboglosy proszac przypadkowych przechodniow o to, zeby go 'uratowali' :) Cale szczescie, ze mnie przy tym nie bylo..Po tym  pamietnym zdarzeniu postanowilam oszczedzic swojemu dziecku stresu i obcielam go osobiscie (a raczej 'opitolilam'), wtedy kiedy spal, a rezultat, jak sie mozna domyslec, byl sredniozadowalajacy..Do tego jeszcze tatus 'poprawil' po swojemu..Obserwujac wspolnie piorunujacy efekt koncowy stwierdzilismy, ze nigdy wiecej dziecku takich amatorskich ciec nie zafundujemy ;)

Ege po amatorskim obcieciu wlosow



Teo po amatorskim obcieciu wlosow..


Na szczescie juz od dawna fryzjer nam nie straszny. Teo regularnie pojawia sie tam w towarzystwie swojego taty i uwielbia te wizyty.
 S. na pewno tez nie pokusi sie juz nigdy wiecej o osobiste skrocenie wlosow jej synka ;) 

Nasz pobyt w domu u Ege zdominowala zabawa w straz pozarna





Najprzyjemniejsza czesc wieczoru- dzieci juz spia, a mamy zajmuja wygodne miejsca przy oknie i rozpoczynaja tradycyjnie nocny talk-show na kazdy temat ;) Pisalam ostatnio o kolosach podchodzacych do ladowania (piekny widok zwlaszcza noca, choc pewnie halas wychodzi bokami tym, ktorzy chcac nie chcac maja takie 'atrakcje' na codzien). Probowalam je uchwycic- jak widac z  marnym skutkiem. Troche lepiej wyszlo za dnia.






Okazalo sie, ze S. mieszka w poblizu wodospadu, znanego mi jak dotad tylko z widokowek, ktore czasami posylalam rodzinie. Od dawna chcialam go zobaczyc na wlasne oczy, ale nie bylam pewna, w ktorej czesci Antalyi sie znajduje. Fajnie, ze wlasnie tutaj sie niedawno przeprowadzili. 





3 komentarze:

  1. ale piękna pogoda!!!! :))) mmmm.... dlatego tak kocham Turcję!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekna macie pogode!
    U nas zimno- nic nie zapowiada wiosny :(
    Wodospad odwiedzilam juz dwa razy, ale zawsze z grupa turystow na karku, walki o ladne zdjecie z tlem sa Wam obce- jak widze jeszcze spokojnie?!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zycze, zeby wiosna i w Polsce sie pojawila- na pewno macie juz dosc tej zimy..Przy wodospadzie turystow nie brakowalo, ale walk o zdjecie z tlem na szczescie jeszcze nie bylo ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń