Na zewnatrz taki skwar i duchota, ze wyjscie z domu staje sie mordega..W dalszym ciagu pojawiamy sie w niby-przedszkolu (o ktorym pisalam tutaj), ale to tylko dwa razy w tygodniu po dwie godziny. Na spacery wychodzimy dopiero okolo 19 stej, wtedy slonce przestaje juz tak smazyc. Zeby jakos urozmaicic godziny spedzane w domu, wymyslamy z Teomanem mniej lub bardziej dziwne zabawy.. Ostatnio na topie jest jaskinia, ktora powstala pomiedzy dwiema wersalkami. Zawaleniu sie jaskini zapobiega krzeslo umieszczone w jej tylnej czesci. Role skory zwierzecej (uzytej do wylozenia podlogi oraz do zrobienia wdzianka jaskiniowca) pelni komplet cetkowanej poscieli- prezentu slubnego od babci mojego meza, ktora nie miala pojecia o tym, ze jestem stanowczo na NIE jesli chodzi o tego typu motywy zwierzece (lamparcie cetki, zebrzane paski, itp. to nie dla mnie). Wreszcie posciel sie na cos przydala :)
Maczuga wykonana z duzej 'babelkowej koperty' wypchanej gazetami. Uformowana za pomoca szerokiej tasmy klejacej.
A tuz za jaskinia 'wodospad'..
..i 'jeziorko'