sobota, 11 czerwca 2011

Sniadanie w parku

Teo przyzwyczail sie do tego, ze wychodzimy na spacer przed poludniem. Niestety do 10:00 powinnismy juz byc z powrotem, bo w przeciwnym razie, niewiele bysmy sie roznili od kurczakow z grilla ;) A tak na powaznie, mozna sobie nawet po 10-tej posiedziec gdzies w cieniu, ale dziekuje nie skorzystam, bo to zadna przyjemnosc tkwic w takiej duchocie. Teo przez to, ze jest bardzo ruchliwym dzieckiem co chwile ma mokre plecy, a ja biegam za nim z chusteczkami..Zeby zyskac na czasie postanowilam, ze jesli moj lobuz pospi troche dluzej niz zwykle (tak jak to mialo miejsce dzisiaj), to sniadanie zabierzemy ze soba do parku. I to jest niezly pomysl.
Zapomnialam dodac, ze wieczorny spacer tez jest obowiazkowy, ale te naleza zazwyczaj do tatusia :)

Ostatnimi czasy, niemal na kazdym spacerze ja i Teo zatrzymujemy sie przy jakims drzewie z 'dutami' (polska nazwa to 'morwa'). Prawie w kazdym parku, do ktorego chodzimy, znajduje sie przynajmniej jedno takie drzewo. Teo nie potrafi przejsc obok nich obojetnie, niecierpliwie czeka, az mu nazrywam tych slodziutkich owocow, ktore wygladem przypominaja jezyny. Dzis, kiedy celowo udawalam, ze nie widze morwy, obok ktorej przechodzilismy, wyciagnal energicznie raczke wskazujac to wlasnie drzewo, otwarl szeroko buzie i zrobil wielkie oczy, po czym zawolal przejety: ''anne! kapus!'' Ja mu na to: ''Nie kociku, to nie jest arbuz''. Teo nie dawal za wygrana: ''anne! ananas!''. Moje ''Nie kroliczku, to nie jest ananas'' troche go zmartwilo, ale nie trwalo to dlugo, bo zaraz potem powiedzialam mu ''To przeciez dut'' i radosci nie bylo konca. Chyba z 10 razy powtorzyl to slowo i otwieral dziubek, zeby mama mu do niego czym predzej jakies 'dutki' wrzucila :)

 

''Teo usmiechnij sie''
 
A po sniadaniu trzeba sie wziasc do roboty..


Drzewo figowe- jedno z wielu, ktore rosna w parku, w ktorym dzisiaj bylismy

Nie kapus, nie ananas, tylko dut ;)


1 komentarz:

  1. ale wam dobrze....morwy i figi w parku...ja pamietam jak jeszcze mieszkalismy w serbii, Kostek byl maly 4-5 lat mial, to na spacery latem tylko wieczorem sie chodzilo, nawet jego przedszkole bylo otwarte od 16.30 do 20.30....dni byly koszmarne! jak w ostatnie lato odwiedzilismy tesciow...matko!!! nigdy wiecej latem!!!
    www.tylkodlakrewnychiznajomychkrolika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń