Poznalysmy sie jako hipopotamice- kazda z nas byla wtedy w siodmym miesiacu ciazy. Zaczelo sie od wspolnych spacerow 'dotleniajacych'. Tak w imie dobra naszych dzieci, ktore juz wkrotce mialy przyjsc na swiat ;) W ciagu kilku lat ja i S. zzylysmy sie z soba na tyle, ze mozna juz smialo powiedziec, ze to przyjazn wlasnie. Mimo to wciaz dowiadujemy sie czegos nowego na swoj temat i tak na przyklad wczoraj bylam lekko wstrzasnieta (delikatnie mowiac) kiedy przygladajc sie fusom z mojej turkish coffee przez jakies dziesiec minut dokladnie opisywala co slychac w poszczegolnych sferach zycia mojego i mojej najblizszej rodziny. Sprawy o ktorych pojecia miec nie mogla, bo szczegolowa wymiana tak zwanych njusow nastapila pomiedzy nami kilka godzin po wypiciu kawy. To znaczy wtedy kiedy juz uspalysmy dzieci i wyposazone w pucharki z pysznymi lodami waniliowymi (maraş usulu) usiadlysmy sobie w ciemnosciach na parapecie wielgachnego okna jej salonu, spogladajac od czasu do czasu na przelatujace nad naszymi glowami kolosy. S. mieszka w poblizu lotniska i jest stewardessa, wiec widok samolotu podchodzacego do ladowania nie robi na niej takiego wrazenia jak na mnie ;)
Wbrew tytulowi posta nie bede sie tu rozwodzic nad trescia naszych nocnych rozmow. Podsumowujac, chce tylko powiedziec, ze fajnie jest miec bratnia dusze, kogos do kogo mozna (brzydko mowiac) "walic jak w dym" o kazdej porze dnia i nocy. Nie zebym musiala uciekac z domu..Po prostu skorzystalam z okazji, ze Istambul 'przywlaszczyl sobie' mojego meza na dwa dni ;) Tatusiowi bardzo na reke, ze jego yavrular (malenstwa) nie zostaja calkiem same pod jego nieobecnosc. Od razu spokojniejszy :)
piękny post :) a napisz, są jakieś różnice kulturowe, które sprawiają, ze czasem się nie rozumiecie? W jakim jęz. rozmawiacie - turecki czy ang.?
OdpowiedzUsuńDziekuje :) Jak do tej pory doszlo tylko do jednego nieporozumienia miedzy nami i nie mialo ono zwiazku z kultura a z naszymi dziecmi. Kazda pozostala przy swoich racjach i na pewien czas ograniczylysmy kontakty ze soba niemal do zera. Ta przerwa zdecydowanie wyszla nam na dobre. Rozmawiamy po turecku. Wyjatkiem sa sytuacje, kiedy temat rozmow jest na tyle delikatny, ze nie powinien byc poruszany przy dzieciach i wtedy 'przerzucamy' sie na angielski.
UsuńJa też jestem z tych osób,które nie zaprzyjazniają się z co drugą osobą.Mam dwie prawadziwe przyjaciółki.Życzę Ci ,żeby wasza przyjażn trwała..Ten wierszyk o przyjażni zmieniłabym"Przyjażn jest wtedy ,gdy dwie panie mają tak samo zryte banie".Będzie do rymu.pozdrawiam i całuski dla małego przystojniaka.Noneczka.
OdpowiedzUsuńDziekuje i ja zycze nigdy niekonczacej sie przyjazni :) Nowa wersja wierszyka zdecydowanie fajniejsza, choc nie uwzglednia przyjazni mesko-meskiej i damsko- meskiej. Pozdrawiam :)
Usuńa ja jeszcze zaglądam, bo mam pytanie trochę nie na temat - jak wiesz prowadzę bloga o książkach, zwykle autorów polskich, ale nie zawsze. Jestem ciekawa, jak rynek książki wygląda w Turcji. Czy jest duzy wybor ksiazek rodzimych czy sprzedaje się więcej książek zagranicznych? Jak są wydawane - czy podobnie jak polskie? Byłabym wdzieczna za odp. i może nazwiska kilku fajnych autorów dziecięcych - chętnie bym sobie poczytała potem o nich w necie, albo pooglądała okładki... :) pozdrawiam z zamrożonego Gdańska!
OdpowiedzUsuńMalgosiu mysle, ze odpowiedz w formie posta bardziej Cie zadowoli niz kilka slow w komentarzu, wiec postaram sie juz wkrotce troche przyblizyc ten temat. Pozdrawiam :)
UsuńJa niestety nie mogę powiedzieć ze mam "turkish friends" niestety z przykrością muszę stwierdzić, chociaż mam parę znajomych do których bez problemu czy dzień czy noc bym mogła o pomoc się zwrócić, to czy bym nazwała chociaż jedna z nich "przyjaciółką"? niestety nie. Zauwazylam ze Turcy nie potrafią okazywać prawdziwych uczuć, my Europejczycy potrafimy wkurzyć się i na srodku ulicy wygranąc komuś coś ( nie mówie ze to fajne ) jednak Turcy są zbyt skryci i jak dla mnie po części zakłamani tu się usmiechaja do ciebie a za plecami gadaja. Nie raz slyszalam mimo iż rewelacyjnie tureckiego nie znam ale to glupi by się domyslil kogo obgadują. Raz mój facet powiedział ze jego znajomi uwazaja mnie za osobe "niedobrą, zamknieta itp. " jakos tak to szlo bo się nie smieje, nie rozmawiam itp. tylko ze ja w przeciwieństwie do jego znajomych mowie w dwóch roznych jezykach a oni nawet angielskiego nie rozumieją, nie mowiac ze jak nie rozumiem tureckiego to jak niby mam się smiac z ich zartow. Wiem ze wszędzie ludzie plotkują ale jak dla mnie Turcy sa w tym mistrzami. Tak wiec mysle ze w Turcji nigdy nie będę mieć "prawdziwego" tureckiego przyjaciela/
OdpowiedzUsuńMysle, ze najbardziej pasuje tu zdanie 'Prawdziwego przyjaciela ze swieca szukac', ale nie uzylabym go jakos specjalnie w stosunku do Turczynek czy Turkow, tylko ogolnie do ludzi, ktorzy nas otaczaja niezaleznie od tego w jakim kraju zyjemy. W pracy tu w Turcji bylam postrzegana mniej wiecej tak jak to opisujesz 'zamknieta w sobie, niedostepna' i 'zawsze gdzies na uboczu'. Niejedna osobe, czy to byl Turek/Turczynka czy Yabanci (bo moi wspolpracownicy pochodzili z przeroznych stron swiata) dziwilo, ze zawsze wole byc gdzies na uboczu, sama, niz w poszczegolnych "grupkach dyskusyjnych", ktorych czlonkowie nie tracili zadnej wolnej chwili na ironiczne ocenianie osob akurat nie znajdujacych sie w danym momencie w poblizu (badz bierne przysluchiwanie sie takowym ocenom). Kilka razy dostalam propozycje przylaczenia sie do tego typu towarzystw, a ze nie skorzystalam to oczywiscie znalazlam sie na jezykach, ze co to ze mnie za "hanımefendi" (Szanowna Pani)- o czym nie omieszkal mnie zyczliwie poinformowac (oczywiscie w tajemnicy ;)jeden z biernych sluchaczy..Powiedzialam mu cos w stylu 'A mi to lotto' ;) W tym samym miejscu pracy spotkalam tez Turczynki, ktore prosto z mostu i bez ogrodek potrafily mowic innym dziewczynom: "Boze, jak ty wygladasz, cos Ty zrobila z wlosami" albo "nie pasuje Ci ta bluzka, lepiej jej wiecej nie zakladaj". Niby pierdoly, ale jakby to nie bylo nawet na taka szczerosc nie kazdego stac. Moim zdaniem lepsze to niz komentowanie i obgadywanie poza plecami. Na zakonczenie dodam, ze chyba nikt nie byl lepszy w obrabianiu mi tylka niz inna Polka, ktora pracowala w tej samej firmie.. Miala prawo miec do mnie zal, bo przeze mnie przestala byc numerem jeden (stala sie numerem dwa), choc zupelnie nie zalezalo mi na tym, zeby zajac jej miejsce..Oczywiscie nie utrzymujemy ze soba zadnych kontaktow.
UsuńCo do mojego powyższego wpisu to jeszcze nie dodałam, że mój facet też się troszkę wkurzył i nie omieszkał zwrócić uwagi, że jakby inni się czuli gdyby byli na moim miejscu i każdy mówił po polsku, powiedział by inni włączyli chociażby muzykę po polsku i posłuchali.
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi, że ja nie się odcinałam, tylko po prostu mój facet mówi po angielsku a pozostali nie, czasami z jedną turczynką rozmawiałam bo znała ale nie zawsze była, przeważnie byłam w gronie osób mówiących wyłącznie po turecku,więc chcąc nie chcąc nie mogłam prowadzic konwersacji bo znam pojedyncze słowa a nie umiem jeszcze zdan budowac. Nie mowiac ze od szefa mojego, który uważa chyba się za boga, uslyszalam mow po turcku na co ja po angielsku ze on moglby nauczyć się angielskiego oczywiście nikt z obecnych nie zrozumial poza moim facetem, nawet mojego faceta wkurza to jak ktoś mowi, ze mam mowic po turecku, przecież wiadomo ze "dolatując" nie mieszkając na stale nie jest to takie latwe jak nie ma się na codzien nawet styczności z tureckim a tylko z polskim i angielskim.
ja tu w szkocji nie mam przyjaciolki, i to troche bolesne, mam kolezanki- wychodze z nimi na kawe, na lunch ale to wszystko...mam 3 bliskie przyjaciolki, jedna w PL, jedna w Niemczech i jedna w Luksemburgu...
OdpowiedzUsuń